wtorek, 26 maja 2015

Żeberka w sosie własnym z rozmarynem i pomidorami

Cześć Wszystkim,
znowu dłuższa nieobecność, ponieważ muszę się trochę skupić na szkole - sesja i te sprawy, więc z góry przepraszam.
Znalazłem chwilę, żeby dodać nowy przepis na danie pyszne, aromatyczne i jak zwykle autorskie.
Tak więc przygotowane, w specyficzny sposób, żeberka jako idealna baza do każdego obiadu - do waszego wyboru pozostają dodatki takie jak sałatka czy jak ja to mówię "zapychacz" - czyli jakieś zapiekane ziemniaki, puree z selera lub marchewek z chilli.



Do przygotowania dania potrzebne będą nam:

  • 1-1,5 kg świeżych żeberek w paskach
  • 250-400 g pomidorków koktajlowych 
  • 8-12 pieczarek, średniej wielkości
  • 2-3 liści laurowych
  • 2-3 gałązki rozmarynu
  • sól
  • pieprz kolorowy 
  • 1-2 ząbki czosnku
  • 1-2 szalotki lub dymki 
  • papryka słodka suszona
  • papryka ostra
  • czosnek niedźwiedzi suszony

Na sam początek żeberka porcjujemy i myjemy. Na rozgrzanej patelni układamy mięso, największy gaz i dajemy mu chwilę żeby się przypiekło. Po około 20 minutach mamy ładnie zrumienione mięso - to odpowiedni moment na dodanie rozkrojonych w pół pieczarek, cebuli pokrojonej w grube kawałki, zgniecionego czosnku i doprawienie naszego mięsa czosnkiem niedźwiedzim, papryką ostrą, słodką i rozmarynem.



Przykrywamy patelnie na około 10 minut - po tym czasie pieczarki powinny puścić wodę, więc na patelni lądują liście laurowe. W misce blanszujemy nasze pomidorki koktajlowe, żeby obrać je ze skóry.
Po tym czasie na patelni powinna zgromadzić się znacząca ilość wody - jeżeli tak nie jest po prostu jej dolejcie, orientacyjnie około 1 szklanki. Teraz czas dodać nasze pomidorki na ostatnie 10-15 min pieczenia mięsa. Obrane pomidorki lądują na patelni - postarajcie się aby większość pozostała w całości.
Po dodaniu pomidorków przemieszajcie wszystko parę razy, odczekajcie wspomniane 10 do 15 minut. Nasze mięso będzie gotowe do jedzenia jak pomidorki zmiękną. 
Polecam podawać z pieczonymi ziemniaczkami, takimi jak w przepisie na piersi z kaczki.




Smacznego moi Kochani!

Najlepsze życzenia dla wszystkich Mam
i każdej z osobna!

poniedziałek, 18 maja 2015

Sos ze szpinaku z kurczakiem, żurawiną i makaronem

Cześć i czołem!
Dzisiaj znowu coś zdrowego, smacznego i pożywnego! Danie na dwa garnki, jeden na makaron, drugi na sos, ostatecznie i tak wszystko stworzy jedno danie.


Na nasze danie dla 3 osób potrzeba nam:
  • około 300 g makaronu na spaghetti, pełnoziarnistego. 
  • 300-400 g mielonego mięsa z piersi kurczaka lub indyka
  • 400 g mrożonego szpinaku
  • 1/3 szklanki mleka
  • 100 g suszonej żurawiny 
  • 1-2 ząbki czosnku
  • 3-4 liście świeżej szałwii (opcjonalnie) 
  • zioła prowansalskie
  • czosnek granulowany
  • sól
  • świeżo mielony pieprz kolorowy
Na sam początek żurawinę zalejcie mlekiem, niech się moczy. Teraz wstawiamy wodę na makaron, z odrobiną oliwy lub oleju i osoloną wedle uznania, gdy woda zacznie wrzeć, wrzucamy makaron, aż uzyskamy stopień al'dente.  
Gdy nasz makaron zacznie się gotować na rozgrzaną patelnię wkładamy mielone mięso drobiowe, musimy je przysmażyć do złocistego koloru, uważajcie żeby go nie spalić. Na podsmażone mięso układamy szpinak, może być w całości zamrożony, możecie użyć świeżego, ale pamiętajcie aby go dobrze wymyć i pozbawić ogonków. Gdy nasz szpinak się rozmrozi trzeba odparować zawartość patelni, tak więc średniej wielkości gaz, odkrywamy patelnię i dodajemy czosnek, możecie go wcisnąć lub wkroić. Teraz czas na naszą żurawinę, postarajcie się nie wlewać jej z całym mlekiem od razu. Dodajcie żurawinę z połową mleka, dokładnie rozmieszajcie, najwyższa pora doprawić nasz sos, jak wam wiadomo szpinak lubi czosnek z wzajemnością więc tutaj można sobie poszaleć z ilością czosnku, lecz jak zawsze wszystko z głową. Uważajcie również na zioła, nie każdy lubi je w dużych ilościach, jeżeli posiadacie szałwię jest to również odpowiedni moment na dodanie jej. 
Ugotowany makaron, ląduje na patelni razem z sosem lub sos ląduje w garnku z odcedzonym makaronem. 


Smacznego! 


niedziela, 17 maja 2015

Ciasto owsiane z bakaliami

Hejka!
Dzisiaj niedziela, pełna smaku i aromatu. Co powiecie na pachnące, aromatyczne i słodkawe ciasto z bakaliami.
Tak więc zaczynamy!



Na ciasto potrzebne będą nam:
  • 750 g płatków owsianych
  • 100 g otrębów pszennych 
  • 50 g suszonych śliwek
  • 100 - 150 g suszonej żurawiny
  • 4 jajka 
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego lub laska wanilii  
  • 6 łyżek cukru (kryształ)
  • 2 łyżki miodu akacjowego
  • 1 łyżka mąki 
  • 2 łyżki mleka


Przygotujcie sobie szklana miskę, musimy w niej ubić białko z naszych jajek na sztywno, tak więc jak zawsze, białka do miski oczywiście bez odrobiny żółtek, na start szczypta soli. Teraz po spienieniu białek co minutę łyżka cukru. Gdy białko będzie sztywne dodajemy kolejno: żółtka, otręby, płatki owsiane, mleko, bakalie, miód i cukier waniliowy lub wnętrze laski wanilii. Łatwiej będzie Wam mieszać wszystko podczas dodawania kolejnych składników. Ciasto powinno teraz chwilę odpocząć, żeby płatki namiękły od mleka, przemieszajcie je więc kilka razy i odstawcie na jakieś 20-30 minut.
Blachę trzeba wysmarować masłem, w tak przygotowaną blaszkę wykładamy nasze ciasto, wstawiamy do zimnego piekarnika, ustawiamy go na 120 stopni, termoobieg na 35 do 40 minut. 


Ciasto wystudźcie w piekarniku, będzie gotowe do jedzenia od razu. Na ciepło, na zimno, dużo i mało. Słodko, zdrowo i smacznie!




Smacznego moi Kochani! 

sobota, 16 maja 2015

Pierś z kurczaka z salsą pomidorową w boczku ze szparagami w sosie musztardowym.

Witam, witam moi Piękni.
Czas na coś porządnego, sycącego i ciepłego. Innymi słowy, czas na danie obiadowe.
Dzisiaj lekko, bo tak ciepło to się jeść nie chce, pierś z kurczaka, faszerowana salsą pomidorową pieczona w boczku, do tego szparagi z sosem musztardowym.


Do przygotowania dwóch porcji potrzebne nam będą:

  • 2 piersi z kurczaka
  • pół pomidora
  • 1 cebula dymka
  • 8 plastrów surowego wędzonego boczku 
  • czosnek niedźwiedzi suszony
  • sól
  • pieprz kolorowy mielony lub w młynku
Do przygotowania szparagów:

  • szparagi zielone, 2 pęczki
  • łyżka soli
  • łyżka cukru
  • łyżka masła
Sos:
  • 2 łyżki musztardy krymskiej
  • łyżka miodu
  • 1,5 łyżki śmietany 18%
  • kardamon
  • sól
Zaczniemy od przygotowania mięsa, czyli mycia, czyszczenia i suszenia. Tak więc wycinamy pozostałości po rzeźnikach, chrząstki czasem obojczyk i odcinamy nadmiar tłuszczyku. 
Tak przygotowane piersi trzeba już tylko naciąć w kieszonki.
Na patelni rozgrzewamy łyżkę oleju, jak będzie gorący wsypujemy na patelnię, posiekaną dymkę, szklimy ja na lekko brązowy kolor i dodajemy obranego, pokrojonego w kostkę pomidora, przykrywamy i na mały ogniu niech się poddusi około 3-4 minut.

Czas przygotować szparagi, tak więc zielonych szparagów się nie obiera, tylko myje i odłamuje zdrewniałe końcówki, można je odcinać jednak ja wyznaję zasadę iż szparag sam pęknie w miejscu w którym powinien, tak więc delikatnie odłamujemy końcówki szparagów, główek nie odcinamy. 
Nasz salsa, po ogarnięciu szparagów, powinna być już gotowa, więc doprawiamy ją solą, czosnkiem niedźwiedzim i odrobina pieprzu.
Na gaz wstawiamy nasz garnek do szparagów, wlewamy wody na tyle aby prawie przykryło szparagi, jeżeli będziecie gotować na płasko, potrzebny będzie garnek z dużym dnem, jeżeli macie tak jak ja garnek do gotowania szparagów z koszykiem, to wody lejemy "pod główki", aby się nie rozgotowały. Do wody wsypujemy sól, cukier i dodajemy masło, jednak szparagi wsadzamy do wrzątku na 10 min max. Pod koniec tego czasu warto przygotować sobie miskę z zimną wodą a nawet i lodem, bo trzeba zahartować nasze szparagi w takiej właśnie wodzie.
W trakcie gdy woda na szparagi się grzeje, my zajmiemy się mięsem, idąc za ciosem, nasza salsa powinna być lekko przestygnięta, więc nadziewamy nią piersi, warto na tym etapie mieć porozkładane plastry boczku, do zawinięcia mięsa. 
Nafaszerowane piersi, owijamy plastrami boczku, u mnie były to 4 plastry na każdą pierś. Tak przygotowane mięso polecam delikatnie oprószyć czosnkiem niedźwiedzim i świeżo mielonym pieprzem. 
Rozgrzewamy patelnię z olejem, jak się rozgrzeje zamykamy nasze mięso i obracamy mięso mniej więcej 2-3 razy. Powinno nam to zająć nie więcej niż 7-8 min. Wyłączamy gaz i odstawiamy patelnie na bok.


Do małego garnuszka dodajemy odrobinę masła, musztardę, miód i śmietanę.
Intensywnie mieszając doprowadzamy do połączenia się składników, przyprawiamy szczyptą soli, odrobiną kardamonu i wyłączamy gaz, sos jest gotowy.
Woda na szparagi po tym czasie powinna wrzeć, to też wkładamy szparagi do garnka i bacznie pilnujemy czasu -przypomnę, że to 10 minut. Po wyjęciu szparagów i włożeniu ich do zimnej wody, postawcie kurczaka ponownie na gazie, niech będzie mały, nie chcemy żeby mięso się przypaliło a podgrzało.
Szparagi lądują na talerzu, oprószone odrobiną soli. Na nich sos a na tym wszystkim rozcięta w pół pierś. 




Pachnie nieziemsko, Smacznego!

czwartek, 14 maja 2015

New York baked cheesecake, czyli sernik Nowojorski

Siemanko!
Dzisiaj na słodko, mianowicie strasznie nabrałem ochoty na sernik po obejrzeniu kolejnego odcinka gotującego Gordona Ramsay'a. Tak więc na wstępie zaznaczę, iż tylko inspirowałem się przepisem, w sumie to tylko serem i malinami. Więc na deser proponuję dziś lekki, pachnący i niebiańsko pyszny sernik z malinami. 



Do przygotowania sernika potrzebne będą nam:
  • 1 kg serka  (jak najbardziej może to być ten z wiaderka)
  • 200 g serka mascarpone
  • 3 łyżki mąki pszennej
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 3/4 szklanki cukru (kryształ)
  • 3 jajka
  • skórka z połowy cytryny
  • 125 g malin
  • masło do wysmarowania blachy
  • szczypta cukru brązowego lub białego (kryształ)

Na samym początku nasz serek wykładamy do dużej miski, dodajemy do niego cukier - kryształ i miksujemy na wolnych obrotach aż stworzą jednolitą masę, następnie dodajemy serek mascarpone oraz cukier puder przesiany wraz z mąką. Tu akurat przesianie ich razem pozwala szybciej i wygodniej połączyć to później z resztą produktów. 

Jajka wbijamy do osobnej miski, rozbijamy. 
Teraz stopniowo nawet i na trzy razy wlewamy je do miski, po każdym dolaniu jajek dokładnie miksujemy aby wszystko stanowiło gładką masę, dodajemy skórkę otartą z cytryny - sam zapach sernika już jest nieziemski, dla niektórych mogę polecić dodanie paru kropel olejku waniliowego, wtedy zapach będzie jeszcze bardziej wyrazisty.  

Teraz pora wysmarować blachę masłem. Żadnej mąki, bułki tartej - nie obsypujcie niczym blachy, ponieważ sernik sam ślicznie odejdzie.
Gdy blacha jest przygotowana wsypcie do miski z ciastem maliny i najdelikatniej jak potraficie wmieszajcie je w nasze ciasto, uważajcie żeby owoce się nie rozpadły, oprószcie sernik z wierzchu cukrem. 

Ciasto wstawiamy do zimnego piekarnika, ustawiamy termoobieg na 180 stopni, na 20 minut.
Po tym czasie zmniejszamy temperaturę na 150 stopni i pieczemy kolejne 10 minut, ostatnie 10 minut w piekarniku ciasto spędza w temperaturze 100 stopni.
Studzimy również w piekarniku. 

Możecie go podawać oprószonego cukrem pudrem lub kakaem. Świetnie też pasują do niego lody owocowe, ale wtedy sernik należy podać na ciepło. 
Pamiętajcie, piękno tkwi w prostocie. 




Smacznego!

środa, 13 maja 2015

Pierś z kaczki w rozmarynie i czosnku z młodymi ziemniaczkami, zapiekanymi w bazylii.

Cześć Wszystkim!
No to dzisiaj coś z innej bajki, nieco drożej niż zwykle, ale trzeba się rozwijać. Mianowicie zainspirowany ogromem potraw z kaczych piersi, postanowiłem wykombinować coś swojego, łącząc to wszystko czego się wczoraj naoglądałem. Trochę w moim wykonaniu, mam nadzieje, że Was zaciekawię i tak jak ja odważycie się piec kacze mięso. 



Do przygotowania całego dania dla 3 osób potrzebne będzie nam:
  • 3 piersi z kaczki
  • około pół kg młodych ziemniaków
  • rozmaryn
  • 5-6 ząbków czosnku
  • 2 łyżki masła
  • oliwa
  • pół pęczka kopru
  • 1 cebulka dymka 
  • sól
  • pieprz kolorowy
  • bazylia świeża i suszona
  • olej rzepakowy
  • 1 owoc granatu

Zaczniemy od przygotowania ziemniaków. Tak więc myjemy je dokładnie, nie obieramy, kroimy w ćwiartki i wstawiamy w garnku zalane wodą. Ziemniaki trzeba obgotować, trwa to około 10 min. Po tym czasie ziemniaki lądują na blaszce, oblane oliwą, oprószone solą i bazylią, tej drugiej nie żałujcie. Tak przygotowane ziemniaki na godzinę wkładamy do piekarnika, temperatura 150-120 stopni, przy funkcji termoobiegu. Możecie ziemniaki wsadzić do zimnego pieca. 

Czas na kaczkę, skórkę trzeba delikatnie ponacinać, nie róbcie tego zbyt mocno żeby nie naruszyć mięsa. Teraz oprószamy ją solą i pieprzem ale tylko skórkę. 


Tak przygotowane mięso kładziemy na zimnej patelni, skórą do dołu, włączamy gaz, zaczynamy od małego płomienia, zwiększamy go stopniowo. Opiekamy je aż skóra się skurczy i zmieni kolor na jasno brązowy. Gdy osiągniemy pożądaną barwę obracamy mięsem do dołu. To czas na wrzucenie na patelnie rozmarynu, rozgniecionego czosnku i cebulki przekrojonej na pół, na sam koniec masło. Teraz odwracamy mięso znowu na skórkę, oblewamy je powstałą na patelni bombą smaków i aromatów. Oprószamy drobiną kopru, wyłączamy gaz i zostawiamy mięso pod przykryciem na jakieś 10 min. W ten sposób zawsze mi się udaje, różne szkoły kulinarne polecają piec ją w piekarniku, jednak ja wolę to robić na patelni, mam większą kontrolę nad mięsem. Lubię kaczkę gdy jest wypieczona lecz nie wysuszona. Pachnie nieziemsko w całym domu! Po około 30 minutach do naszej kaczki wciskamy, wgniatamy, wsypujemy co byśmy nie robili ma się do niej dostać pół granatu. 
Zwiększamy gaz i redukujemy ten sos, który powoli powstaje na patelni. To też najwyższa pora zmniejszyć temperaturę w piekarniku na 75 stopni. Teraz możecie go nawet wyłączyć, chodzi nam tylko o to żeby ziemniaki nie wystygły. Od teraz macie wybór. Kolejne 15 do 20 minut zaważy na stopniu wypieczenia piersi. Po koło 5-7 minutach powinna być różowa i bardzo soczysta, po 8-15 minutach ścięta, krucha lecz dalej soczysta a po 20 wypieczona
i krucha. Wybór pozostawię wam. Pamiętajcie stopień soczystości mięsa możecie bardzo łatwo sprawdzić, wystarczy wziąć nóż z wąskim ostrzem, wbić go w mięso i delikatnie je nacisnąć, kolor wypływającego soku z mięsa będzie świadczyć o stopniu wypieczenia, im go mniej i jest bledszy tym bardziej wypieczona pierś. Mam nadzieję, że wasze piersi będą równie wyśmienite jak moje. 



Smacznego!

wtorek, 12 maja 2015

Gruszkowo-Jabłkowa tarta pod bezą.

Witam moi Kochani!
Na wstępie, szybko się usprawiedliwię z mojej trzy dniowej nieobecności… byłem w szkole. Studia zaoczne wiążą się z tym, że będę znikać na niekiedy 3 a czasem i 4 dni. Ale zawsze wrócę.
Tak więc dzisiaj ciasto, lekkie, słodkie i pachnące cynamonem. 



Na kruchy spód do naszej tarty potrzeba nam:
  • 2,5 szklanki maki
  • 2-3 żółtka
  • 1 szklanka cukru
  • 0,5  kostki masła
Nasze substraty na ciasto, wrzucamy do miski, zacznijcie od mąki, w jej środek dodajcie żółtka. Białka zostawiamy na bezę. Przysypcie je cukrem, a na koniec na to wszystko masło. Łatwiej się wyrabia i mniej się klei do rąk.
Gdy nasze ciasto nie będzie się kleić, to owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na jakieś 30 min. Akurat tyle czasu zejdzie nam na przygotowanie reszty. 

Czas na przygotowanie nadzienia gruszkowo-jabłkowego:


  • 5 gruszek średniej wielkości 
  • 3 jabłka 
  • 0,5 szklanki mąki
  • 0,5 szklanki białego wina lub szampana
  • szczypta cukru

Na bezę i poza kolejką:
  • 2-3 białka (pozostałe z robienia ciasta)
  • cynamon
  • 8-10 łyżeczek cukru
  • plasterek cytryny
Jako pierwsze obieramy gruszki, wycinamy gniazda z pestkami i kroimy je w paski po długości. Po gruszkach, czas na jabłka, które również obieramy, wycinamy gniazda i kroimy w paseczki.
Garnek wstawiamy na gaz i rozgrzewamy w nim wino (lub szampana). Jak zacznie się gotować wsypujemy nasze jabłka z gruszkami, przysypujemy cukrem i przez 10 min obgotowujemy na niezbyt dużym ogniu.  Przesypujemy mąką, polecam przesiać ją przez sitko i teraz trzeba zagotować nasze owoce. Po zagotowaniu zmniejszamy gaz, przykrywamy i niech sobie dochodzą spokojnie.

Powinno upłynąć już 30 min, których to wymagało schłodzenie naszego ciasta, tak więc kładziemy je na papierze do pieczenia,  rozwałkowujemy. Tak przygotowane ciasto wkładamy na blaszkę, możecie piec na papierze, możecie również położyć blachę na cieście i odwrócić tak aby ciasto przykleiło się do blachy, a wy zdejmiecie wtedy tylko papier i będzie tarta bez papieru. Ja wykorzystałem sposób drugi. Tak więc teraz nasza tarta musi się podsuszyć, piekarnik 180 stopni, termoobieg i do nagrzanego pieca wkładamy ciasto na 10-15 min. 
Nie zapominajcie mieszać jabłek z gruszkami, będą coraz bardziej przypominać budyń albo kisiel, a to lubi się przypalić.



Gdy nasza tarta jest już podpieczona wyjmujemy ją z pieca i na ciepłe ciasto wykładamy nasze owoce. Przysypujemy je cynamonem i cukrem. Wkładamy ponownie do piekarnika na 5-6 min aby cukier się roztopił. Wyjmujemy z pieca i odstawiamy na chwilę na bok.
My w tym czasie ubijemy sztywną pianę z białek, które pozostały nam po robieniu ciasta. 

Tak więc szklana miska, białka, szczypta soli i cukier mniej więcej co minutę, półtorej łyżeczki a przed końcem parę kropel soku z cytryny, a wszystko to na pierwszym biegu miksera, powoli i cierpliwie.


Tak przygotowaną pianę wykładamy na nasze ciasto, oprószamy cynamonem, tartym samemu lub tym z paczki. Wstawiamy do piekarnika, zmniejszamy temperaturę na 100 stopni i dajemy naszej tarcie około godziny. Po tym czasie nasza tarta będzie gotowa do jedzenia.





Polecam na ciepło z lodami.
Smacznego!


wtorek, 5 maja 2015

Naleśniki

Jedno z dań, które najbardziej pod słońcem przypomina mi dzieciństwo, to  naleśniki takie z jabłkami i cynamonem - albo, najnormalniej w świecie, z dżemem truskawkowym, Nutellą czy z białym serem. 
Dzisiaj pokażę Wam, jak ja robię naleśniki - puszyste, lekkie, słodkie o zapachu wanilii.
Do naleśników zrobię coś na kształt salsy z mięty, żurawiny, miodu oraz soku z limonki.


Potrzebne będą nam:
  • około 2-3 szklanek mąki
  • 3 łyżki cukru
  • mleko 2-3 szklanki
  • 1 laska wanilii
  • 3 jajka 
Na nasze nadzienie do naleśników:
  • 15-20 deko suszonej żurawiny
  • garść liści świeżej mięty
  • 1 limonka
  • 2 łyżki miodu


Przygotujcie sobie dwie miski; jedną na zrobienie naleśników; drugą (mniejszą) na przetrzymanie żółtek przez chwilkę i rozrobienie ich z cukrem. 
Oddzielamy białka od żółtek, a następnie bijamy je na sztywną pianę. 
Żółtka rozrabiamy z cukrem - nie musi się on rozpuszczać, polecam to po prostu porządnie rozmieszać.
Teraz bardzo ważna sprawa.  Nasza piana nie może opaść, więc do żółtek dolewamy szklankę mleka. Taką mieszankę delikatnie i stopniowo wlewamy do naszej piany. 
Czas na mąkę - dodajemy ją również stopniowo - mieszając wszystko na najwolniejszym biegu miksera. Po kolejnej porcji mąki wlewamy szklankę mleka. Dodajemy pozostałą mąkę i resztę mleka.
Zawartość laski wanilii również ląduje w misce. Ciasto powinno być rzadkie - ale nie jak woda -bardziej coś o konsystencji śmietany lub jogurtu.
Tak przygotowane ciasto odstawiamy do lodówki na co najmniej 30 minut.
Po wyjęciu z lodówki, ciasto będzie gotowe do smażenia naleśników. 
Wracając do naszego farszu - czy tam nadzienia do naleśników.
Żurawinę siekamy w drobne kawałeczki, wsypujemy do miski i zalewamy sokiem z całej limonki. Będzie to podstawa naszej á la salsy.
Na patelni roztapiamy odrobinę masła - około 1-2 łyżeczek. - na tym rozpuszczamy miód.
Gdy miód będzie płynny dodajemy naszą żurawinę zalaną sokiem, doprawiamy to odrobiną skórki z limonki lub cytryny i dusimy około 2-3 minut pod przykryciem.
Na sam koniec, dodajemy posiekane liście mięty, mieszamy i wyłączamy gaz. 
Tak przygotowane nadzienie, może spokojnie spocząć na pysznym naleśniku i zostać podane, naszym smakoszom.


Smacznego!

poniedziałek, 4 maja 2015

Risotto grzybowe.

Siemanko!
Dzisiaj przepis na coś banalnie prostego, a zarazem pełnego aromatu suszonych grzybów i szczypiorku. Lekkie danie w sam raz na taką pogodę, a samo zrobienie go, nie zajmuje więcej niż 30 minut. Mianowicie risotto z suszonymi grzybami.



Tak więc na risotto potrzebne nam będą:

  • 2 woreczki ryżu (polecam Arborio)
  • garść suszonych grzybów
  • 1 szalotka
  • 1 ząbek czosnku
  • około 1 litra delikatnego bulionu warzywnego
    (dla leniuchów może być z kostki rosołowej)
  • 2 cebulki ze szczypiorkiem 
  • olej
  • 1 łyżeczka masła
  • szczypta soli
  • pieprz 


Przyda nam się teraz duża patelnia, na niej rozgrzejemy olej, dodamy do niego masło. Na to wsypiemy zsiekaną w drobną kostkę cebulkę i czosnek. Doprawiamy to odrobiną soli.
Teraz czas na wsypanie ryżu. Zalewamy go od razu bulionem, mniej więcej połową szklanki czy tam jedną chochelką. I teraz trzeba będzie go przypilnować. Gdy zauważycie, że risotto przestało parować albo uznacie moment za stosowny znowu podlewacie bulionem. Ja zwykłem odmierzać czas nie na zegarku a na objętość pozostałego bulionu. 

Mniej więcej gdy zużyjecie już połowę, wsypcie grzyby, rozsądnie będzie je pokruszyć na mniejsze kawałki. I dalej podlewamy risotto. Gdy zostanie Wam sama końcówka, mam na myśli 2-3 chochelki bulionu, wsypcie posiekany w drobne kawałki szczypiorek. To najwyższa pora, żeby nadać daniu pikanterii, tak więc doprawiamy pieprzem, z solą radzę uważać, w zależności od stopnia słoności bulionu różne ilości soli nadadzą smak naszemu daniu.
Teraz pozostaje nam tylko wlać resztę bulionu, poczekać aż odparuje, podlać wszystko łyżką oleju. I przykryć na dosłownie 3-4 min.
Gotowe do jedzenia. Można to podawać jako samodzielne danie, bądź jako dodatek do dań, grzybowe risotto polecam do sosów, warzyw na parze i sałatek z nowalijek. 



Ja zjadłem ze smakiem, Wam również życzę smacznego!
Pozdrowienia dla maturzystów, powodzenia jutro na matematyce!

niedziela, 3 maja 2015

Ciastka mooooocno czekoladowe.

Leniwa niedziela, totalnie leniwa niedziela. Najchętniej obrócił by się człowiek na drugi bok, subtelnie podrapał po głowie i spał dalej. No ale nie ja, dzień bez gotowania to dzień stracony. Jako, że inicjatywy obiadowe przejęła dzisiaj mama, mi pozostaje deser. Mam ochotę na czekoladę, dużo czekolady. Co powiecie na czekoladowe ciastka? No to jedziemy z tym.




Będzie nam potrzebne trochę rzeczy, mianowicie;
  • 2-3 tabliczki czekolady (ja miałem 2 orzechowe i 1 deserową)
  • garść migdałów (całe bądź płatki)
  • laska wanilii
  • 1 szklanka cukru
  • 2,5 szklanki mąki
  • 2 łyżki śmietany
  • 3/4 kostki masła
  • 3 żółtka 

Zaczniemy jak zwykle przy pieczeniu ze mną, od końca. Czekoladę trzeba rozdrobnić na małe kawałki, można ją łamać, tłuc, kruszyć, siekać, kroić, ciąć nożycami no ogólnie to tylko blendować nie polecam, można sobie zepsuć blender. Naszą rozdrobnioną czekoladę przesypujemy do osobnej miski i odstawiamy na bok. Teraz dalszy ciąg zabawy jeżeli jesteście tak utalentowanymi kupcami jak ja to macie w domu całe migdały, a potrzebne nam płatki, nie ma się co bać, bo to nie problem, wystarczy je pokroić na kawałki, ja to zrobiłem. Dla waszego zdrowia, bezpieczeństwa i komfortu polecam jednak zaopatrzyć się w płatki. Migdały mogą wylądować w misce razem z czekoladą.


Teraz ciasto, właściwe tak więc bez większych ceregieli, zabawy w roztapianie czy ogrzewanie masła, przesiewanie mąki i innych dziwnych praktyk rodem z Salem. Do miski wsypujemy: mąkę, cukier dodajemy żółtka i  masełko pokrojone w kostkę, teraz do tego wszystkiego lecą dwie łyżki śmietany, nasza czekolada z migdałami a na sam koniec wanilia. Jeżeli ktoś z Was moi kochani nie wie, to napomnę, iż nie dodajemy laski w całości, trzeba ją rozciąć, po długości i wyskrobać jej środek, to właśnie dodajemy o naszej miski z całą resztą. Jak wszystko wyląduje  w misce, czas na nieco zabawy w piaskownice, rękawy do góry, ręka do miski i proszę bardzo wyrobić to na jednolite ciasto. Na początku, nie będzie się chciało połączyć ale jak już chwyci, to pójdzie łatwo. Ogólnie powinno się udać, wedle uznania jeżeli wasze ciasto będzie się zbytnio kleić podsypcie je odrobiną mąki. 

Teraz ciąg dalszy zabawy w dzieci, będziemy lepić ciastka. Przed tym jednak, polecam wyjąć wszystko z piekarnika, zdarzało się już pewnie piec patelnie czy coś. No to blacha ląduje na stole lub blacie, na niej papier do pieczenia na nim ciastka, dajcie im trochę miejsca bowiem rozjadą się nieco podczas pieczenia. Teraz już wstawiamy piekarnik na 150 stopni, niech się rozgrzeje. 
Każda blacha pełna ciastek ląduje w rozgrzanym piecu na 20-25 min.

Ciepłe najlepsze, nie jedzcie tych prosto z pieca, ale takie ciepłe, przestygnięte są zawsze najlepsze!


Udanej niedzieli, ja uciekam, bo kawa mi stygnie!
Smacznego!

piątek, 1 maja 2015

Biała Pavlova

Cześć, cóż święto pracy, świętem pracy ale w kuchni to nie praca, tylko zabawa.
Tak więc po zmaganiach z obiadowymi daniami czas na coś słodkiego, lekkiego i przepysznego.
Mianowicie Królowa bez znana jako Biała Pavlova, nazwa straszy, ale wykonanie tego przepysznego tortu bezowego jest możliwe nawet dla kulinarnego laika. Sztuką przy robieniu pavlovej jest ubicie białek, cała reszta to zabawa w nianie i machanie klapą piekarnika. Jako, że sklepy pozamykane moja Pavlova będzie podana z bitą śmietaną i kremem, który zrobię z mrożonych truskawek, trawy cytrynowej i limonki.



Na bezę potrzebne nam:
  • 6 jajek (tych XL starczy nam 5)
  • około 1 szklanki cukru (kryształ)
  • łyżeczka soku z cytryny
  • szczypta soli
Na mus truskawkowo-limonkowy:
  • ok. 400 g mrożonych truskawek
  • 1 laska trawy cytrynowej
  • 1 limonka (razem ze skórką) 
  • 2-3 łyżeczki cukru
Poza kolejką musu i bezy:
  • mała śmietanka 30% (200ml)
  • liście świeżej mięty

Zacznę trochę od końca, bowiem pierwszy zrobimy mus, w związku z tym iż musi on mieć odpowiednią konsystencję, a bez cukru żelującego, którego nie lubię i nie używam trochę to potrwa.
Tak więc w małym garnuszku, na najmniejszym gazie lądują nasze truskawki, wraz z nimi laska trawy cytrynowej, przyznam wprost trawa cytrynowa nie należy do tanich i popularnych dodatków kulinarnych, w związku z tym, że ja zakupiłem całą paczkę do przygotowań na casting używam jej dzisiaj, ale do musu wystarczy sama limonka. Jednakże jeżeli zdecydujecie się ją dodać musicie wiedzieć jak to zrobić, nienaruszona trawa cytrynowa nie ma zbyt intensywnego zapachu, jest blada i smutno wygląda.Tak więc zanim wrzucicie ją do garnka, trzeba ją nieco podrasować uderzając w nią odwróconym nożem, mam na myśli brzeg przeciwległy do ostrza, tak parę razy.
Przez parę mam na myśli 5-6. Na całej długości, potem możecie ją rozciąć wzdłuż, lecz tak żeby nie przeciąć jej na pół. Gdy nasze truskawki w towarzystwie trawy, puściły już wodę, wsypujemy cukier. teraz trzeba się zająć limonką.
Tak więc ocieramy z niej całą skórkę można to zrobić na zwykłej tarce jeżeli ma oczka jak ja to mówię: "do parmezanu". Startą skórkę wsypujemy do garnka, teraz trzeba pozyskać z limonki sok, zwykło się ją ugniatać ale jest łatwiejszy sposób, wrzućcie limonkę na jakieś 10-15 sekund do mikrofalówki, potem ją po ugniatajcie, soku powinno być wiele więcej, niż zwykle. Wyciśnijcie całą limonkę do garnka zamieszajcie i mamy z głowy ten garnek, pomijając mieszanie co jakiś czas.
Jedyne co, to wyjmijcie trawę cytrynową po około 20 minutach, może chcieć się rozgotować.
I dajcie musowi odpocząć, wyłączcie mu gaz i tak go jeszcze raz zagotujemy przed podaniem na bezie.


Czas na naszą królową, na wstępie dodam, że są różne szkoły robienia bez, większość z nich zaznacza dodanie jeszcze łyżeczki mąki ziemniaczanej, ja nigdy jej nie dodaje beza zawsze wychodzi idealnie.
Uwaga zasada pierwsza nie ubijajcie bez w plastikowych miskach, może się Wam wydawać, że myjecie je perfekcyjnie niczym Pani Małgorzata Rozenek no ale niestety nie,  na nich zostaje tłuszcz, białka i tłuszcz to bardzo niefajne połączenie. Tak więc, szkło lub metal.
Teraz pytanie jak oddzielić żółtko, które jest nam zbędne do bezy od białka, które jest podstawą, tu rodzi się kolejne pytanie czy chcemy się nieco pobrudzić, czy balansować na krawędzi ale względnie czysto. Ja polecam się pobrudzić, wodę w kuchni ma chyba każdy. 
Temperatura jajek nie ma większego znaczenia przy sukcesie, wprowadza różnicę na poziomie szybkości ubijania piany; ciepłe białka ubiją się szybciej niż te prosto z lodówki. 
Jeżeli przed ubijaniem, wymyjecie miskę tak jak ja, wstawcie ją po wytarciu do mikrofali na 30 sekund, żeby była idealnie sucha. Teraz potrzebne będą nam 3 miski; jedna duża, w której ubijemy pianę i dwie małe - jedna do wbicia całego jajka i wyłowienia żółtka, a druga na te własnie żółtka. 
Wstawcie sobie już piekarnik na 180 stopni z termoobiegiem i przygotujcie papier do pieczenia, na którym ołówkiem odrysujcie okrąg, polecam od talerza śniadaniowego, będzie to pomocne przy wykładaniu masy na papier.

Wracając do jajek, teraz kolejno wbijamy nasze jajka do pierwszej małej miski, złapcie delikatnie żółtko na rękę, oddzielcie od niego białko lekko potrząsając dłonią i hyc do drugiej małej miski a białko do naszej wielkiej misy. I tak z każdym jajkiem. Polecam ten sposób, bo nawet najmniejsza odrobina żółtka zepsuje nam całe ubijanie i bezę, więc lepiej się pobrudzić niż marudzić. 
Jak białka wylądują bez odrobiny żółtek w
misce, wsypujemy naszą szczyptę soli i zaczynamy ubijać. Zaczynamy delikatnie na pierwszym biegu miksera, po jakiś 2-3 min nasze białka zaczną się pienić i przypominać pianę z płynu do kąpieli z dużymi bąbelkami powietrza, to czas na pierwszą porcję cukru, więc na oko lub odmierzając łyżkami choć jest trudniej wsypcie 1/5 szklanki bądź około półtorej łyżki cukru, po kolejnej minucie znów i tak co minutę aż cukier się skończy.
Pamiętajcie żeby trzymać tępo i nie wariować w misce, niczego nie przyśpieszycie a możecie łatwo zepsuć. Delikatne równe ruchy w jedną stronę, u mnie zawsze przeciwna do ruchu wskazówek zegara. Piana zacznie się robić sztywna i śnieżnobiała teraz najważniejsze, nie wolno Wam przekręcić piany to bardzo ważne, przekręcona piana zbryli się i wytrąci się z niej woda.
Stąd niskie obroty i równe ruchy, łatwiej kontrolować naszą masę. W momencie kiedy na pianie za mikserem zaczną zostawać ślady, wiedzcie, że coś się dzieje, zbliżamy się do końca, to odpowiedni moment na sok z cytryny delikatnie teraz kontrolując pianę po każdym okrążeniu doprowadzamy do stanu, w którym będzie tak sztywna, że odwrócenie miski do góry nogami nawet jej nie wzruszy, a ściśnięta między palcami zachowa się jak gęsty, kleisty kisiel i pociągnie się w obie strony.


Taką masę wykładamy na blachę w nasz okrąg, podciągamy łopatką brzegi ku górze, a środek lekko ubijamy ku dołowi. Tak przygotowana pavlova ląduje w piekarniku, przed włożeniem bezy zmniejszcie od razu temperaturę na 130 stopni. Zamknijcie piec i ustawcie 15 min. Po tym czasie, zmniejszamy temperaturę na 100 stopni. 
Teraz 40 min zabawy w nianię, czyli wedle uznania jak beza się zrumieni będziemy jej uchylać i zamykać piekarnik, musi się ona bowiem wysuszyć. Nie bójcie się jak zacznie
wam pękać, to najlepsze co może się stać, będzie to pierwsza oznaka, że zrobiliście wszystko dobrze.
Po 40 min piekarnik może już na stałe zostać uchylony nie zmieniamy temperatury i zostawiamy naszą beze na jakieś 1,5 godziny albo i dłużej (maksymalnie 2 - 2,5 godziny). Następnie ją studzimy, najlepiej w otwartym piekarniku, jak będzie letnia może spocząć na stole gotowa do przybrania. 

Teraz pozostaje tylko ubić śmietanę bez cukru, wyłożyć ją na naszą wypieczoną bezę, delikatnie podgrzać mus, wylać stopniowo go na śmietanę, przybrać świeżą miętą. Jeżeli macie możliwość zakupu świeżych owoców posypcie nimi mus. Jeżeli pieczecie bezę w sezonie na truskawki użyjcie ich do przybrania a nawet do zrobienia musu.


Taka właśnie beza okazała się moją przepustką do drugiego etapu castingów w Master Chef'ie.
Smacznego!